Mój pierwszy związek – krótka historia z upokorzeniem w tle
Pierwszy związek, taki dłuższy, taki wypełniony całą gamą emocji, przydarzył mi się na ostatnim roku studiów. Miałam wówczas 24 lata.
Zapytasz czemu tak późno? Prawdę mówiąc jako DDA, czyli Dorosłe Dziecko Alkoholika, miałam problem by wejść w trwałą relację, by stworzyć związek. Mój ociec był alkoholikiem, matka osobą współuzależnioną. Nikt mnie nie nauczył, a tym bardziej nie otrzymałam wzorcu z domu, jak kochać i czym jest miłość. Dom wypełniały głośne awantury, które powodowały, że cała się kurczyłam, zastygałam niczym kamień. Po kłótniach nastawały ciche dni, zawieszone w gęstej niewyjaśnionej atmosferze. Obwinianie, unikanie, chaos, krzyki, kłamstwa, to elementy, z których budowałam swój świat. Do tego mogę dołożyć jeszcze ciągłe poszukiwanie uznania w oczach matki, robienie wszystkiego by tylko zauważyła, dostrzegła i pochwaliła.
Pierwszy związek
To był początek mojego dysfunkcyjnego spojrzenia na życie. Z ograniczającym arsenałem przekonań na temat siebie i świata weszłam w dorosłość i wyszłam do ludzi.
Mężczyzna to zło – związek to zło
Bałam się mężczyzn, nie umiałam z nimi rozmawiać, widziałam w nich silnych samców, przed którymi trzeba się bronić.
W dodatku uważałam, że wcześniej czy później mnie skrzywdzą, byłam gotowa na odwet lub ucieczkę.
Ogólnie mówiąc: im ktoś bardziej chciał, tym ja szybciej uciekałam, a im ktoś bardziej nie chciał, tym ja chciałam mocniej. Gdy ktoś uciekał, ja szybko go goniłam. Chciałam pokazać, że jestem fajna, mimo że w to nie wierzyłam. Byłam gotowa zrobić wszystko, by tylko mnie zobaczył, został, przytulił i powiedział, że jestem super dziewczyną. Rozpływałam się na samą myśl, że możemy być razem. Snułam fantazje, pisałam w głowie romantyczne scenariusze, kąpałam się w erotycznych doznaniach.
Bez wątpienia, bardzo pragnęłam wypełnić uformowaną pustką z dzieciństwa, czymkolwiek – a najlepiej, choć odrobiną życzliwości, przecież o dużo nie proszę. Myślałam, że tylko druga osoba może wypełnić moje braki, że tylko odpowiedni mężczyzna może ową lukę zapełnić po brzegi, do samego końca.
Pierwszy związek – początki
Na ostatnim roku studiów związałam się z młodszym chłopakiem. Do dziś nie wiem, co mnie w nim zachwyciło. Chyba wizja ukończenia studiów bez żadnego związku z facetem spowodowała, że jeszcze bardziej czułam się hmm niewystarczająco dobra? Taka, której nikt nie chciał, taka do niczego, że nawet nikt się mną nie zainteresował?
Czy to była presja? Może. Na pewno presja, którą sama sobie nałożyłam.
Miałam wówczas 24 lata a na koncie przelotne znajomości, które kończyły się po pierwszej odmowie zrobienia loda lub nadąsanych stwierdzeniach matki „jeszcze zobaczysz”. Z jednej strony wielka niechęć do kontaktu fizycznego, z drugiej strony ogromna potrzeba bliskości, a z tyłu głowy słowa matki „najpierw studia potem dzieci”.
To okropne uwikłanie chcieć i nie chcieć jednocześnie. Usilnie pragnąc i równolegle bać się. Alkohol zamazywał granice. Piłam. Wówczas dylematy znikały, a głowa choć na chwilę przestawała paplać.
Z Jarem to była dziwna relacja. Ostatni rok studiów i mój pierwszy związek, taki dłuższy. Amfetamina, piwo, piguły, trawa, duuuuuużo trawy i imprezy. Chodziliśmy do klubów, bawiąc się do rana. Moje ostatnie miesiące takich balang – myślałam.
Pierwszy seks
Któregoś dnia wylądowaliśmy w łóżku. Choć oboje tego chcieliśmy, ja czułam presję upływającego czasu. Na tej bazie stwierdziłam „dość odmawiania” ….i zrobiliśmy to. Nawiasem mówiąc, było inaczej, niż to pokazują filmy (haha). Mój pierwszy seks.
Co prawda nie znałam swojego ciała i totalnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać (przypomnę, że era Internetu dopiero się zaczynała i dostęp do informacji nie był tak szeroki, jak dziś), jednak w skrępowaniu dałam się ponieść chwili.. Mimo że każde z nas było trzeźwe, nie wiele pamiętam z tego wieczoru. Trochę bolało, trochę było niezręcznie, dużo skrępowania i brak luzu. Byłam bardziej w głowie, zastanawiając się co i jak mam zrobić niż pozwolić sobie na puszczenie kontroli. Zasnęliśmy nadzy.
Przedstawienie rodzicom
Relacja trwała, imprezy trwały, szara studencka codzienność trwała, aż pewnego dnia Jaro wpadł na „genialny” pomysł pt. przedstawię Cię rodzicom. Hmm to poważna sprawa – pomyślałam. Może faktycznie coś z tego będzie? Bardzo się stresowałam. Chciałam wypaść jak najlepiej, by zobaczyli we mnie fajną dziewczynę, by zaakceptowali, przyjęli. Bałam się odrzucenia.
Pojechaliśmy do jego rodziców. A tam? Tam doznałam ogromnego upokorzenia. Najpierw ojciec, zadający pytania z różnych dziedzin, jakby chciał sprawdzić moją wiedzę. Czułam się jak na przesłuchaniu. Siedziałam w usztywnieniu z obawą, że zła odpowiedź wyeliminuje mnie z gry. Potem matka, która przydybała mnie na balkonie, ustała obok zaczęła coś tam opowiadać o synku, by w pewnym momencie zabić mnie jednym zdaniem – „jesteś brzydka”.
Cóż to za akcja? Kogo szukacie dla syna? – mądrej i pięknej dziewki? (pomyślałam). Oczy zaszkliły się. Doznałam tak silnego upokorzenia, które zacisnęło moje gardło, Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wybiegłam do pokoju. Popłakałam się. Następnego dnia wróciliśmy do Olsztyna.
Pierwszy związek ku rozstaniu
Po ukończeniu studiów wyjechałam zarobkowo na 3 miesiące do Włoch. Po powrocie znalazłam pracę w Giżycku, a Jaro kończył studia w Olsztynie. Nasze drogi zaczęły się rozjeżdżać. Coraz więcej kłótni. Brak wspólnego planu, wspólnej wizji. Ja tu, on tam. Rozstaliśmy się.
Podświadomie potwierdziłam swoją mizerną pozycję społeczną jako kobieta. Zdołowana, rozwścieczona dałam sobie przyzwolenie na użalanie się. To była genialna pożywka. Złość przeplatała się ze smutkiem. Emocje gotowały się we mnie niczym woda w czajniku pozostawionym na gazie.
Dlaczego to mnie spotkało? Czemu ja?? Dlaczego??? Zadawałam to pytanie, popijając piwo.
Alkohol tępił ból, dławił złość i osłabiał doznania. Choć przez chwilę iluzorycznie mogłam wziąć głębszy oddech.
Już nigdy nie dam się tak upokorzyć – obiecywałam sobie w środku. W tym momencie zaczęłam budować twardą skorupę przeciw mężczyznom, przeciw ich matkom, przeciw całemu światu. Ja kontra cały świat, który na każdym kroku chce mi udowodnić, jak jestem beznadziejna.
Pochłonięta w amoku emocji nie widziałam swoich czynów, swojego sposobu myślenia i patrzenia na życie. To oni byli winni, to ich wina, to przez nich teraz tak się cierpię!!!!! Dlaczego??????
Dziś zareagowałabym inaczej – jak?
Krótkie, przejściowe relacje z facetami
Tym wszystkim, co chcieli mi wepchnąć swojego penisa w gardło, pokazałabym mentalny środkowy palec. Odwróciłabym się na pięcie i bez poczucia winy odeszła. Mam prawo nie chcieć i nikt mnie nie będzie zmuszał do rzeczy, na które nie mam ochoty. Co dziś bym powiedziała? „Nie, nie mam ochoty”, „Powtarzam Ci, nie mam ochoty”, „Jeśli nie skończysz tematu, wstanę i wyjdę”. Poza tym, jaki jest sens przebywać z osobą, która napiera i nie rozumie, że qrwa nie masz ochoty na loda a tym bardziej na macanie czy seks. To nie Twoja wina, masz prawo czuć, co czujesz – dziś to widzę.
Związek z Jarem
Nie wiem, czy dziś w ogóle bym weszła w taką relację. Pobudki – on mnie uzdrowi, on mnie zrozumie, jego miłość mnie uleczy, są kruche i nie wróżą nic dobrego. Czując się gorsza od innych, zdecydowałam się dać szansę tej znajomości. Dziś widzę, że nie umiałam inaczej, a przeżyta lekcja była niezbędnym elementem, by zacząć kruszyć zbroję zlęknionej dziewczynki.
Matka Jara
Gdybym dziś rozmawiała z matką swojego faceta i usłyszała od niej „jesteś brzydka”, na pewno odezwałabym się. Wtedy mnie zmroziło i nic nie odrzekłam. Dziś, znając swoją wartość i to jaką drogę przeszłam, spojrzałabym jej prosto w oczy i spokojnym, ale zdecydowanym tonem głosu bym rzekła – „ja się sobie podobam i skoro Pani syn jest ze mną, to najprawdopodobniej zauważył we mnie coś, czego Pani nie dostrzega”.
Ojciec Jara
Siedziałam wówczas jak na przesłuchaniu, odpowiadając lub nie, na zadawane bezsensowne pytania. Dziś moja reakcja byłaby zupełnie inna. „Przepraszam bardzo, nie za bardzo rozumiem, czemu mają służyć te pytania. Czuję się jak na przesłuchaniu i odnoszę wrażenie, że Pan mnie sprawdza, a dokładnie sprawdza moją wiedzę na różne tematy. W jakim celu Pan to robi?”. Zreszta myślałam, że kultura wymaga ode mnie odpowiadania, ale w środku czułam się coraz gorzej. Dziś mówię otwarcie, jak coś mi nie pasuje. Mam do tego prawo! I nic nie muszę.
Rady Justyny z dziś dla tej sprzed 18 lat?
Kieruj się swoimi wartościami, tym co masz w sercu, a nie tym co mówią inni na Twój temat.
Zadbaj o silny kręgosłup, poznaj swoje wady i zalety, potrzeby i marzenia. Poznaj swoje granice i naucz się je wyrażać. To ci pozwoli na określanie się w rozmowach z innymi.
Nie masz wpływu na innych ludzi i bez względu co zrobisz, oni się nie zmienią. Masz wpływ tylko na siebie – na to co myślisz i robisz.
Przebywaj z takimi osobami, w towarzystwie, których czujesz się dobrze. Unikaj tych, co podkopują Twoje poczucie wartości i Twoją wiarygodność.
Unikaj użalania się i pytań dlaczego. Kieruj uwagę na rozwiązania, co możesz zrobić, co Ci ta sytuacja pokazuje. Idź w tym kierunku, to rozwija.
Rozwijaj się, idź na terapię, kurs, warsztat, rozmawiaj z innymi ludźmi, poszerzaj horyzonty, znajdź pasje, to co sprawia Ci frajdę.
Bądź co bądź, jeśli tak czujesz, to zapewne masz racje (z uczuciami się nie dyskutuje), ale wiedz, że masz wpływ na to, co myślisz i co robisz, to możesz zmienić. Więc jeśli jest Ci niewygodnie, zbadaj ten obszar i zrób coś, czego jeszcze nie robiłeś.
Proś o pomoc, nie jesteś sam, nie jesteś sama, inni też tak mają, pytaj.
i już na koniec
Mój pierwszy związek, jak się później okazało, wcale nie mocno destrukcyjny, był nieudolnym początkiem drogi. Drogi ku zmianie, ku poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, kim jestem? Czego pragnę?
Dziś mam ogromną wdzięczność za to wszystko, co przydarzyło mi się w życiu. Owe zdarzenia, ludzie, sytuacje doprowadziły mnie do miejsca, w którym obecnie się znajduję. Mogę się tym dzielić. Mogę pokazać Ci, że nie jesteś sama, nie jesteś sam ze swoimi „demonami” w głowie.
Następny związek doprowadził mnie do choroby i otarcia się o śmierć…ale to temat na następny wpis.
a tymczasem …
Instagram poleca
Polecam poniższe dwa konta na instagramie, które doskonale opisują syndrom DDA oraz pokazują schematy działania.
YouTube poleca
Odnajdujesz siebie w tym filmiku?
Pozdrawiam Cię, gdziekolwiek jesteś.
Aho, Justika!