Okiem Babki
Okiem Babki to miejsce na przemyślenia i refleksje. To chwila zatrzymania, by sprawdzić gdzie jestem i dokąd idę. Po wielu trudnych doświadczeniach zrozumiałam, że Wszechświat mi sprzyja, że nie ma za czym gnać. Wtedy zwolniłam. W procesie uzdrawiania i poznawania siebie widzę, że świat jest piękny i mam wpływ na to jakimi ludźmi się otaczam. Zaczęłam interesować się duchowością, rozwojem. Zauważyłam, jak wibracja natury pozytywnie wpływa na moje myśli i na mój organizm. Dziś wiem, że nic nie muszę. Uczę się asertywności, dbając o swoją przestrzeń. W ten sposób okazuję miłość i szacunek do samej siebie. Nie ważne czy slow life czy sober life czy non duality, ważne, że obsesja minęła i przyszła wolność oraz odwaga do wyrażania siebie taką, jaka jestem w tu i teraz. Okiem Babki trzeźwiejącej, która szerzej widzi, czuje i rozumie.
-
Jestem gorsza, bo jestem z biednej rodziny – dziś widzę, jak się myliłam
Mam na imię Justyna i wychowałam się w biednej rodzinie. Wychowałam się na wsi, wśród wody z glinianego jeziora i szumu drzew rozpościerających swe konary za płotem. Z okna kuchni widać było pole sięgające aż po widnokrąg. Lubiłam wieczorami siadać na ławce pod jabłonią i patrzeć jak słońce kończy dzień, chowając się za horyzont. Sielankowy widok i kojące odgłosy ptaków zakłócane były rozlewającą się rodzinną dysfunkcją, która kipiała na każdym kroku i wyłaziła jak demony z szafy lub syf zamieciony pod dywan. Ojciec alkoholik, który po wypłacie zapominał drogi do domu. Matka współuzależniona trzymająca wszystko w garści i „rycząca” dookoła jak coś nie działo się według jej myśli. Trójka młodszego…
-
Bolesna lekcja miłości – błędy, które kosztowały mnie zdrowie psychiczne
Pragnę podzielić się z Tobą cząstką swego życia, bolesną lekcją, która uformowała moje dalsze losy i sprawiła, że odkryłam miłość do samej siebie. Na dłuższą metę to nie mogło skończyć się inaczej niż rozstaniem. Związek z Panem G., mimo ogromu bólu, nauczył mnie, że jestem ważna, że warto walczyć o siebie i każdy ma swoją prawdę. Po rozstaniu z Jarem od razu weszłam w kolejny związek (dziś widzę, że to było zdecydowanie za szybko). więcej przeczytasz o pierwszym związku z upokorzeniem w tle Będąc w rozpaczy, smutku przeplatającej się ze złością, poznałam Grega. On po rozwodzie, ja po rozstaniu – mieliśmy wspólne tematy. On przy butelce piwa, rozżalonym głosem opowiadał,…
-
Mój pierwszy związek – krótka historia z upokorzeniem w tle
Pierwszy związek, taki dłuższy, taki wypełniony całą gamą emocji, przydarzył mi się na ostatnim roku studiów. Miałam wówczas 24 lata. Zapytasz czemu tak późno? Prawdę mówiąc jako DDA, czyli Dorosłe Dziecko Alkoholika, miałam problem by wejść w trwałą relację, by stworzyć związek. Mój ociec był alkoholikiem, matka osobą współuzależnioną. Nikt mnie nie nauczył, a tym bardziej nie otrzymałam wzorcu z domu, jak kochać i czym jest miłość. Dom wypełniały głośne awantury, które powodowały, że cała się kurczyłam, zastygałam niczym kamień. Po kłótniach nastawały ciche dni, zawieszone w gęstej niewyjaśnionej atmosferze. Obwinianie, unikanie, chaos, krzyki, kłamstwa, to elementy, z których budowałam swój świat. Do tego mogę dołożyć jeszcze ciągłe poszukiwanie uznania…
-
Gdy myśli samobójcze przynoszą ulgę
Brak perspektyw, czarna ściana, mur nie do przejścia, zero perspektyw, a jedyna myśl, która przychodzi w chwilach kryzysu to myśl o samobójstwie, myśl o śmierci. Tak odejść na zawsze, tak zniknąć bez zbędnego tłumaczenia, tak nic już nie czuć. Życie tak boli, tak dociska do gleby, że jedyną ulgę przynosi myśl o tym, by zakończyć swój żywot. Pierwsza myśl o samobójstwie – śmierć ojca Mój ojciec się powiesił, więc chyba mam to w genach – często myślałam. Po jego śmierci przygniotło mnie ogromne poczucie winy. Byłam przekonana, że gdybym nie poszła na dyskotekę ojciec nadal by żył. Wierzyłam, że mogłam go uratować. Czułam się okropnie. Pozostawiona sama sobie, bez pomocy…
-
W poszukiwaniu akceptacji
Tak bardzo pragnęłam akceptacji. Byłam dziewczyną z lasu, dziewczyną ze wsi, dziewczyną z dysfunkcyjnej rodziny, która marząc o miłości i zrozumieniu zatraciła siebie. Chciałam, aby ludzie postrzegali mnie jako fajną osobę. Natomiast etykietka “alkoholiczka” zaprzepaszczała ten zamysł. Fajna alkoholiczka? Taaa fajna, przecież mój ojciec pił, a jak pił nie był fajny. Też nie jestem fajna (tak myślałam o sobie). Chooooć jak byłam pijana, to wszystko miałam w dupie – ot taki zamydlacz rzeczywistości, płachta dymna i iluzoryczna bańka. czytaj więcej jak rozpoznać alkoholika W pragnieniu bycia zrozumianą i kochaną trudno mi było zaakceptować fakt, że jestem chora. Że jestem uzależniona, że mam problem, że jestem alkoholiczką. Mówiłam sobie, jestem taka…