Gdy myśli samobójcze przynoszą ulgę
Brak perspektyw, czarna ściana, mur nie do przejścia, zero perspektyw, a jedyna myśl, która przychodzi w chwilach kryzysu to myśl o samobójstwie, myśl o śmierci. Tak odejść na zawsze, tak zniknąć bez zbędnego tłumaczenia, tak nic już nie czuć.
Życie tak boli, tak dociska do gleby, że jedyną ulgę przynosi myśl o tym, by zakończyć swój żywot.
Pierwsza myśl o samobójstwie – śmierć ojca
Mój ojciec się powiesił, więc chyba mam to w genach – często myślałam.
Po jego śmierci przygniotło mnie ogromne poczucie winy. Byłam przekonana, że gdybym nie poszła na dyskotekę ojciec nadal by żył. Wierzyłam, że mogłam go uratować. Czułam się okropnie.
Pozostawiona sama sobie, bez pomocy psychologa, bez rozmów w rodzinie zaczęłam matce podbierać leki uspakajające. Łagodziły one ból, tępiły zmysły, świat tak nie krzyczał, wręcz mówił stłumionym głosem.
Któregoś wieczoru wzięłam ich więcej niż zwykle, dużo za dużo. Czemu? Chciałam położyć się spać i już się nie obudzić. Jednak otworzyłam oczy. Wystraszyłam się swojego czynu i koleżanek, które oznajmiły mi, że nie mogły mnie dobudzić.
Potem już nie byłam taka radykalna. Uciekałam w autoagresję – kaleczenie ciała, picie alkoholu, palenie trawy i fajek. Życie bolało – bardzo bolało. Jeśli teraz jesteś w tym miejscu, gdzie życie wydaje się bez sensu, to wiem co czujesz, też tam byłam.
Dosłownie nic i nikt nie był w stanie do mnie dotrzeć. A ja? Im bardziej stawałam okoniem, tym bardziej krzyczałam w środku pomóżcie mi. Nie wiem jak, ale mi pomóżcie. To dramat odgrywający się wewnątrz, w środku, w taki sposób, aby nikt na zewnątrz nie zobaczył, jak jestem słaba. Taaak, słaba. Myślałam, że myśli samobójcze to słabość, że stany depresyjne to coś gorszego, że chęć ucieczki z tego świata oznacza, iż jestem gorsza i tu nie pasuję.
Druga myśl o samobójstwie – ciąg narkotyczny
Czas studiów. Wymagający kierunek. Groźba repety wywołała we mnie ogromny strach. Wtedy pierwszy raz zetknęłam się z amfą. Przez tydzień, dzień w dzień wciągałam kreski i siadałam do książek. Non stop się uczyłam. Mało jadłam, mało spałam, pragnęłam zaliczyć biochemię.
Po zaliczonym egzaminie spałam chyba z dwa dni. Organizm się regenerował. W ciągu dwóch lat doprowadziłam się do wyczerpania psychicznego i fizycznego. Schudłam, mało jadłam, mało spałam. Dzień zaczynałam od kreski, by w ogóle móc zacząć jakkolwiek funkcjonować.
Wyniszczyłam się do tego stopnia, że miałam haluny. Okresy odstawienne kończyły się ogromnym bólem ciała. Wszystko dookoła krzyczało, świat przygniatał.
Któregoś dnia otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku w akademiku. Był słoneczny dzień. Okno otwarte na oścież. Ból był tak silny, myśli tak mocno wiercące mózg, iż w tym zamęcie jedyne, co do mnie przyszło to to, by wyskoczyć przez okno, by się zabić.
Tak postanowiłam uczynić. Zdecydowałam, że to zrobię! Jedyną przeszkodą stojąca mi na drodze był fakt, że nie mogłam się podnieść. Myślałam, że umrę. Resztką sił chwyciłam za słuchawkę telefonu akademickiego i zadzwoniłam do kumpla, wyciskając z siebie słowa “przyjdź”.
Niewiele pamiętam. Ktoś chciał wezwać karetkę, kiwałam głowę NIE NIE z obawy, iż świat dowie się o mojej narkotycznej skłonności.
Wciśnięto we mnie nutellę i mleko. Zasnęłam.
Trzecia myśl o samobójstwie – związek z alkoholikiem
Kolejne akcje z odejściem na tamten świat miałam, będąc w związku z alkoholikiem. Cóż to był za destrukcyjny czas. W sytuacjach zagrożenia życia odpalały mi się tak silne emocje, iż jedynym wyjściem, jakie widziałam, to była moja śmierć.
Emocje niczym lawina zalewały mnie całą. To było nie do zniesienia. Krzyczałam wewnątrz, nikt mnie nie słyszał. Bałam się poprosić o pomoc, bałam się mówić o tym, co dzieje się w domu. Dlaczego? Bo byłam współuzależniona, bo bałam się oceny innych, bo myślałam, że jak wyjdzie na jaw, iż sobie nie radzę, ludzie mnie ocenią, a matka powie “a nie mówiłam”.
Poza tym “umiesz liczyć, licz na siebie” wybrzmiewało mi ciągle w głowie. Powtarzałam sobie, dasz radę, dasz radę, ale prawda była taka, że totalnie sobie nie radziłam.
Akcja z alkoholikiem zakończyła się rozstaniem. Gdyby nie wsparcie, jakie otrzymywałam na terapii dla osób współuzależnionych, nie wiem, czy miałabym tyle odwagi, aby zrobić ten pierwszy krok.
Dziś, z perspektywy czasu widzę, jak ważny to był krok. Ważny dla mnie i mojego zdrowia fizycznego i psychicznego. Wybrałam siebie – chyba pierwszy raz w życiu. To był przełom, to był nowy początek.
Czwarta myśl o samobójstwie – silne emocje z przeszłości
Kolejny raz, gdy myśli o samobójstwie odwiedziły moją głowę, to był czas, gdy już nie piłam alkoholu. Weszłam w relacje z moim obecnym partnerem. Pierwsze amory minęły, zamieszkaliśmy razem i zaczęła się codzienność.
Często w parterze widziałam swoją matkę. Słyszałam krytykę i niezadowolenie. Tak głośno wybrzmiewała mi ocena, aż miażdżyła mózg. Chciałam gdzieś uciec, gdzieś się schować, zniknąć, choć na chwilę.
To stary schemat, który przejął nade mną kontrolę. Tak mocno wrył się w życie, że nie byłam w stanie zauważyć, że jest i przejmuje nade mną władze.
Wcześniej uciekałam w używki. W tej sytuacji silne emocje powołały do życia myśl o samobójstwie. Zobaczyłam to, zauważyłam. To była czerwona flaga, której powiedziałam o NIE!!! Tak dalej być nie może.
Zapisałam się na indywidualną terapię skierowaną właśnie na ten problem. Nakierowane światło w konkretny punkt pt. samobójstwo pozwoliło mi, wraz z pomocą terapeuty, rozbrajać skomplikowaną bombę.
Wróciliśmy do dzieciństwa, do chwil odrzucenia, nie kochania, bycia niewystarczająco dobrą. Do momentów, gdy tworzyło się we mnie przekonanie, iż zawodzę, iż za mało robię. Zobaczyłam to. Serce zalewała złość, gniew, smutek i żal. Mieszały się we mnie jednocześnie. Myślałam, że zaraz zwariuję, choć wiedziałam, że to nie ja z teraz. Zamrożone emocje, schowane głęboko w szafie zaczęły wypływać.
W końcu pozwoliłam na to, by wyszły, by ujrzały światło dzienne, by zostały zobaczone i pożegnane. Ot taki proces.
Co robić, gdy przychodzą myśli samobójcze
Jeśli odwiedzają Cię myśli o samobójstwie, chcę byś wiedział, że to nie Ty i nie oznacza, że jesteś gorszy.
Przeczytaj również nagły atak negatywnych myśli
Zobacz
Zatrzymaj się i zobacz. Uważasz, że siła, która powołała Cię do tego życia, chce Cię teraz z niego zabrać? Wątpię!!! Po co miałaby się w ogóle wysilać, abyś powstała, abyś tu się pojawił?
Ta siła wszechświata Ci sprzyja i chce dla Ciebie jak najlepiej. Najprawdopodobniej w dzieciństwie został wgrany Ci schemat, który obecnie rządzi Twoim ciałem, myślami a co za tym idzie również działaniem. Twoje myśli to nie Ty!!!!
Ty nie chcesz się zabić – odczuwasz ogromny niewyrażony z dzieciństwa ból, tak silny, że tylko myśl o śmierci przywołuje chwilową ulgę. Pamiętaj! Jest inne rozwiązanie….wytrzymaj w tym.
Twoje myśli to nie Ty
Siedzisz w zamknięciu swego umysłu i nic nie widzisz. Wiem to, byłam tam. Jest ciemno i nie widać żadnego wyjścia. Ktoś by pomyślał i podsunął rozwiązanie – to wstań i wyjdź. Haaa, weź i wstań, jak emocje na tyle obezwładniły ciało, że jedyny ruch, jaki możesz wykonać, to ruch w kierunku śmierci.
Ale wiesz co? Ty nigdzie nie musisz iść – wystarczy, że ktoś przyjdzie do Ciebie. Tylko aby mógł to uczynić, potrzebuje wiedzieć, że jesteś w takim stanie, jakim jesteś, że siedzisz sobie sam ze swoimi czarnymi myślami, że totalnie nie wiesz co robić a jedyne rozwiązanie, jakie przychodzi do głowy to się zabić.
Zawołaj – poproś o pomoc
Teraz jest ten moment. Nie bez powodu czytasz mój artykuł. Siedzisz gdzieś zamknięty w swym bólu. Ja jestem tu. Jednak bym mogła przyjśc do Ciebie, potrzebuję informacji, że siedzisz sobie w czarnej dupie i nie wiesz co dalej.
Jeśli w tym momencie Twoja głowa podpowiada – a po co Ty mi potrzebna, to nic nie da, dla mnie nie ma ratunku, to chcę, byś zauważył, że z Twojej perspektywy może tak być – moja perspektywa jest zupełnie inna.
Po co Ci jestem potrzebna? Ano byś nie czuł się w swym bólu sam. Nie będę Ci opowiadać bajek, że życie jest piękne i że wszystko przed Tobą. Skoro odczuwasz, to co odczuwasz i doszedłeś do tak ciemnego miejsca ja posiedzę w tym miejscu z Tobą. Razem, bez oceny i pouczeń, bez rad i głupich życiowych porad.
Jestem tu – widzę Cię – czuję Twój ból
Będę z Tobą byś nie czuł się sam. Posiedzę, pomilczę, wysłucham, jak trzeba.
Ty zrobisz, co zechcesz, nie mam wpływu na Twoje decyzje…..wiem jedno, że ból niesiony przez dwie osoby jest bardziej znośny, jest mniej uciążliwy i przytłaczający, jest wówczas do wytrzymania.
Napisz do mnie tu na blogu lub na instagramie.
Umiem być, umiem słuchać i umiem swą obecnością przytulić mocno do serca…tak mocno, że nawet w najczarniejszym scenariuszu można dojrzeć promyk radości.
Jesteś Życiem i Wszechświat Cię powołał do bycia tu. Tylko życie wie jaki los jest Ci pisany i jeśli masz umrzeć, to umrzesz i nikt tego nie zmieni, nawet ja. A jeśli dane jest Ci żyć, to żyć będziesz. Puść kontrolę i zostaw to Bogu, tak jak go pojmujesz, zostaw to sile wyższej, zostaw to wszechświatowi, zostaw to świadomości miłości.
Jestem tu i czekam na Twój sygnał, by przybyć i być może pierwszy raz w życiu pobyć z Tobą tak blisko.
Ps. napisz w komentarzu, jak Ty radzisz sobie z czarnymi myślami, z myślami o samobójstwie. Co wtedy robisz i jak sobie z nimi radzisz.
A już na koniec trzy sugestie od o. Adama – co robić gdy życie już nie ma sensu
Aho! Justika