Okiem Babki

W poszukiwaniu akceptacji

Tak bardzo pragnęłam akceptacji. Byłam dziewczyną z lasu, dziewczyną ze wsi, dziewczyną z dysfunkcyjnej rodziny, która marząc o miłości i zrozumieniu zatraciła siebie.

Chciałam, aby ludzie postrzegali mnie jako fajną osobę. Natomiast etykietka “alkoholiczka” zaprzepaszczała ten zamysł. Fajna alkoholiczka? Taaa fajna, przecież mój ojciec pił, a jak pił nie był fajny. Też nie jestem fajna (tak myślałam o sobie). Chooooć jak byłam pijana, to wszystko miałam w dupie – ot taki zamydlacz rzeczywistości, płachta dymna i iluzoryczna bańka.

czytaj więcej jak rozpoznać alkoholika

W pragnieniu bycia zrozumianą i kochaną trudno mi było zaakceptować fakt, że jestem chora. Że jestem uzależniona, że mam problem, że jestem alkoholiczką. Mówiłam sobie, jestem taka silna, to nie może mi się przydarzyć, nie mi!!! Dam radę, zawsze dawałam to i teraz dam!!!!

Chciałam, aby inni widzieli we mnie, to czego sama potrzebowałam, tylko akceptacja innych powodowała, że akceptowałam samą siebie.
Brak akceptacji ze strony ludzi był powodem użalania się nad swoim nędznym losem.
Ot taka dysfunkcja.

Przyciągałam toksycznych facetów i wampirów energetycznych do swojej przestrzeni. Po co? By podtrzymywać iluzję braku i niespełnienia, by móc drylować w smutku, żalu i rozpaczy. Doskonale znałam te emocje. Wyssałam je z mlekiem matki. To one kołysały mnie do snu, a rano budziły, szepcąc do ucha “wstawaj, dziś jest kolejny dzień, by pokazać światu jak jesteś beznadziejna”.

Co robiłam by czuć się akceptowana

Zaczynając od wczesnych lat dzieciństwa, już na etapie małej dziewczynki chciałam imponować mamie. Gdy tylko słyszałam, że w jakiś sposób mogę przyczynić się, by odciążyć ją od trosk dnia codziennego, biegłam w podskokach i robiłam to.

Pomyślisz, ale w tym nie ma nic złego. Może i nie ma, jednak sprzątając czy gotując oczekiwalam pochwały. Sądziłam, że jeśli zrobię coś idealnie, zostanę przez matkę pochwalona. Najlepiej jeszcze przy innych osobach, a niech słyszą, jaka jestem super!

W szkole średniej spodobał mi się taki Tomek. Zaczęłam palić papierosy, by wkręcić się do jego paczki. Myślałam, że jaranie fajek i palenie blantów zaimponuje mu, ale też wzbudzi zazdrość wśród koleżanek.

Najbardziej zatracałam się w związkach z facetami. Partner słuchał rocka, więc wydawało mi się, że i ja lubię ten rodzaj muzyki. Gdy miał dąsy, ja z lęku przed awanturą, przytakiwałam, schodziłam z drogi, przymilałam się i odwracałam uwagę.

Byłam w stanie dużo dać z siebie, zatracić siebie i postawić czyjeś na pierwszym miejscu za odrobinkę akceptacji i zrozumienia. Byłam głodna miłości.

W pracy sumienna, punktualna i ambitna. Pracując jak mróweczka, tylko zerkałam, aż zostanę zauważona. Wszelkie pochwały przyjmowałam z ukrytą pychą, często komentując, “nie trzeba, to nic takiego”.

Wszędzie szukałam akceptacji. Uśmiechałam się, trzymając emocje na wodzy. Przytakiwałam w obawie przed oceną, krytyką i odrzuceniem. Trzymałam się tych, co dobrze o mnie mówią i bałam się tych, co mówią prawdę.

Codzienna nauka akceptacji

Po wielu latach ucieczki w narkotyki, pracę, internet, seks, zakupy, alkohol, złość, użalanie się, dopadł mnie egzystencjonalny ból istnienia. Totalna beznadzieja połączona z brakiem sił do czegokolwiek. Psychiczny dół przywołał myśli samobójcze a te z kolei wizję sznura i zakończenia męki.

To właśnie ten ból w swojej niemocy, pchnął mnie do wykrzyczenia w zaciszu pokoju “proszę pomóż!!!!“. Zdanie wykrzyczane do czterech ścian i słowa wypowiedziane przez łzy rozniosły się po mieszkaniu.

więcej o uznaniu bezsilności

Kiedyś przeczytałam zdanie, że “cierpienie jest dźwignią do zmian”. Nieźle musiałam zaryć o glebę, by wstać i powiedzieć NO DOBRA!!!! Nie daję rady, niech się dzieje co ma się dziać, ja wymiękam, odpuszczam.

Jedną z większych dysfunkcji było przekonanie, że aby istnieć, potrzebuję akceptacji innych. Wiara w nią podcinała mi skrzydła.

Nie bez parady krok 1 z programu 12 kroków w wychodzeniu z alkoholizmu mówi o akceptacji.

więcej o tym czym jest program 12 kroków

Akceptując siebie taka, jaka jestem, akceptując drugiego człowieka takim, jakim jest i akceptując rzeczywistość taką, jaka jest doznaję spokoju. Wszystko jest na swoim miejscu, a mi żyje się lepiej.

Czy to łatwe? Pewnie, że nie!!! Dlaczego? Dlatego, że do głosu dochodzi mój umysł, który wie lepiej i to on będzie mi mówić co i jak mam robić i myśleć. Często wydaje mi się, że to świat jest zły a moje kiepskie samopoczucie to wynik jego działania.

Program 12 kroków jest dla mnie instrukcją obsługi życia, prowadzący m.in. do akceptacji siebie, ludzi oraz różnych zdarzeń.

Świat nie kręci się wokół mnie. Nie muszę być idealna, by istnieć. Nie muszę błagać o uwagę. Wystarczy, że spokojnie przycupnę na kamieniu życia i zamknę oczy, i pojawia się promyk słonka. Promyk który tak naprawdę świecił cały czas – tylko ja kierowałam uwagę w zupełnie inne miejsca.

Piękno tkwi w drobnych rzeczach.

Zatrzymaj się. Weź oddech i odkładając rozbiegane myśli na bok, zobacz jak jest pięknie.

Więcej o tym czym jest samo-akceptacja zobaczysz i posłuchasz w poniższej polecajce 🙂

Zaś o tym, że świat nie jest tym czym nam się wydaje przeczytasz w artykule Jest tak jak wybierasz – więc przestań do cholery ratowac świat

Aho, Justika

Udostępnij dalej, może w ten sposób komuś pomożesz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *